Siedziałam na łózku czekałam na Nialla,powinien już był 1h temu.Wpatrywała się w Londyn który zasypiał,w oknach gasiły się światła a do pokoi dzieci przychodzili rodzice i całowali swoje pociechy na dobranoc.Kochałam dzieci zawsze chciała miec,ale musiałam poczekac,teraz najważniejsza była kariera Nialla i na tym obydwoje się skupialiśmy.Usłyszała trzask drzwi zeszkoczyłam z parapetu,poszłam do przedpokoju.Zobaczyłam ukochanego,spojrzał on na mnie swoimi niebieskimi oczami a raczej czerwonymi od płaczu.Podbiegłam do niego i bez pytań przytuliłam go,ale on się szybko odsunął usiadł na kanapie w salonie,gestem ręki pokazał aby uczyniła to samo.Usiadłam na przeciwko i czekałam na wyjaśnienia co się dzieje.
N:Byłem u lekarza...Mam raka
T:Że co? Nie,Niall nie żartuj sobie z takich rzeczy.Nie Ty mówisz poważnie,nie błagam tylko nie to nie.-Osunełam się na ziemie łzy zaczeły spływac mi po policzkach strumieniem,nie mogłam tego opanowac,Niall jest dla mnie wszystkim całym światem,nie wyobrażam sobie życia bez niego.On podbiegł do mnie podniósł mnie i posadził na kanapie.
T:Błagam powiedz że to nie prawda.
N:Kochanie nie płacz,wszystko będzie dobrze jutro idę do szpitala zaczne terapie i bede życ dla Ciebie.
*Następnego dnia
Poszłam z Niallem do szpitala,siedziałam przy jego łózku,gdy po chwili do pokoju wszedł lekarz z wynikami badań.L:Czy mogłaby pani wyjsc.
T:Nawet nie ma takiej mowy,zostaje-Lekarz spojrzał na Nialla a on tylko pokiwał głową.
L:Nie możemy nic zrobic,przykro nam.
T:Nie błagam nie.prosze-Upadłam,nie mogłam tego wytrzymac,czemu Bóg mi odbiera najważniejszą osobe dla mnie na ziemi,czemu chce żebym została sama,gdy on odejdzie ja razem z nim,mój sens życia zabierze ze sobą.Wyszłam za lekarzem.
T:Doktorze błagam na prawde nic się nie da zrobic.
L:Hmm..da się.
T:Błagam niech pan powie ja zrobie wszystko aby go ratowac,wszystko!
L:Potrzebuje dawcy.
Wróciłam do Nialla a w głowie nadal miałam słowa lekarza,on może jedynie przeżyc dzięki dawcy,zrobie wszystko aby go odnalezc.Z dnia na dzień stan Nialla się pogarszał.Codziennie przynosiłam mu kawity,pokój ozdobiłam plakatami,przyniosłam albumy,jego gitare którą tak kocha,robiłam wszystko żeby tylko się uśmiechnął.Mijały kolejne dni a ja nadal nie mogłam znalezc dawcy.
Wracałam właśnie z zakupami dla Nialla,weszłam do jego pokoju,ale go tam nie było.Łzy zaczeły znowu leciec,-Nie błagam tylko nie to,nie moge go stracic nie teraz gdy znalazłam dawce,błagam ja go kocham,zabierz mnie a nie jego,prosze daj mu życ-Drzwi się otworzyly i zobaczyłam Niall na wózku,rzuciłam się na niego.
T:Jezu dziękuję.
N:Powiedziałaś że znalazłaś dawce kto to jest?
T:A to dziewczyna która straciła rodziców,ale nie ważne najważniejsze że będziesz życ.Kocham Cie.
*Dwa dni temu (dzień operacji)
L:No dzień dobry jak się pan czuje.N:A dziękuje bywało lepiej-Ledwo się uśmiechnałem,nie mogłem się doczekac gdy wstane z łózka przytule [T.I.] powiem jak bardzo ją kocham i się jej oświadcze.Nadal nie wiedziałam czemu [T.I] jeszcze nie ma,może nie może wejsc.Po operacji się wszystkiego dowiem.
*Kilka godzin pozniej (po operacji)
L:Operacja się udała,wszystko jest w pożadku jest pan zdrowy.N:Jejku to dobrze nawet pan nie wie jak się ciesze.
Do pokoju weszli chłopaki.
Z:Czesc stary.Jak dobrze że już po wszystkim-Każy podszedł do Nialla i go przytulił.
N:Dobra dobra,też Was kocham,ale gdzie jest [T.I.]-Chłopaki spojrzeli na siebie,ale ja nie wiedziałem o co chodzi-Mówcie do cholery gdzie ona jest.
Lo:Nie denerwuj się prosze.
H:Niall słuchaj żadne z nas nie mogło byc dawca,a nawet jeżli by mogło byc to reszta by się na to nie zgodziła,każdy szukał dawcy dla Ciebie,ale na marne.
Li:I wtedy [T.I.] oznajmiła nam,że znalała,ale nie chciała nam powiedziec kto nim jest,dopiero teraz się powiedzieliśmi kto był Twoim dawca-Po Liama policzkach spłyneła łza-To była [T.I.]
N: Nie błagam nie tylko nie ona-Nie mogłem uwierzyc,że to ona,że ona poświeciła swoje życia dla mnie,dlaczego,tak cholernie ją kocham,nie wyobrażam sobie życia bez niej.
H:Prosiła abyśmy Ci to dali.
Drogi Niallu jeżeli to czytac to znaczy że wszystko się udało,że żyjesz.Na wstępnie chce powiedziec że Cie strasznie kocham mimo,że nie jestem już ciałem koło Ciebie,ja nadal jest z Toją żyje w Tobie,jesteśmy sobie potrzebni,ja byłam Tobie a Ty jesteś mi,skarbie wreszcie jesteśmy jednoscia na całe życie.Błagam nie miej mi za złe tego co zrobiła,ale nie potrafiłam patrzec jak z dnia na dzień ucieka z Ciebie życie a ja nic nie moge zrobic.Prosze ułóż sobie życie na nowo i badz szcześliwy,zrób to dla mnie.
Twoja [T.I.]
Nie mogłem uwierzyc,że to zrobiła,że ktoś tak mnie kochał.Nie moge tego zmarnowac.Postanowiłem,że postaram się dla niej życ,starac się.Nie było łatwo,ale chłopaki mi pomogoli.Założyłem nawet fundacje żeby pomagac innym chorym na raka,żeby im pokazac że najważniejsza w życiu jest miłosc.
*Dwa miesiące pozniej.
Do dziś gdy się budze,mam nadzieje że [T.I.] leży koło mnie,ale tak nie jest.Z chłopaki nadal koncertujemy,nasz zespół się nie rozpadł,ale nie jest już jak dawniej,bez soby która była dla mnie wszystki a teraz już jej nie ma,już nic nigdy nie bedzie takie samo.Umierając zabrałaś ze sobą cząstkę mnie – zwaną sercem. Umarłaś raz, ja umieram codziennie na nowo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz