wtorek, 12 lutego 2013
Louis
Kiedyś wszystko było inaczej,mieliśmy tyle wspólnych tematów,że nie starczało nam czasu,nasz śmiech wypełniał cały pokój a nasze oczy były wpatrzone w siebie,wtedy czas mijał nie ubłagalnie a ja czekałam z utęsknieniem na nowe spotkanie.Teraz czuje jakbyśmy sie w ogóle nie znali,jakbyśmy byli dla siebie obcy,nie mamy już tematów czas zabijamy wpatrzeni w telewizor a minuty lecą bardzo powoli.Strasznie mnie to rani,ale sami doprowadziliśmy do tego,a może ja doprowadziłam...Może to moja wina.Z Filipem jestem już 5 lat,poznaliśmy się w kawiarni,wtedy wydawało mi się że będziemy ze sobą do końca życia,weźmiemy ślub będziemy mieli dzieci i żyli długo i szczesliwie,może by tak było..Z rozmyśleń wyrwał mnie dźwięk otwieranych drzwi.Wstałam z krzesła,postawiłam już pusty kubek w zlewie i udałam się do przedpokoju.Moje oczy ujrzały Filipa,spojrzałam na niego,ledwo się trzymał na nogach.
T:Filip znowu piłeś-Byłam na niego wściekła,zawsze gdy coś się stało on musiał pic.Przerastało mnie to już.Postanowiłam,że zaprowadzę go do salonu.Gdy go położyłam,jakiś papier wypadł mu z rąk,podniosłam,nie mogłam uwierzyc własnym ocza, były to wyniki badań,to co tam zobaczyłam było straszne.Nie mogłam uwierzyć w to że on ma raka,tak raka.Łzy zaczęły spływac mi po policzkach.Wstałam z podłogi założyłam szybko buty kurtkę i wybiegłam z domu,nie miałam zielonego pojęcia gdzie pójsc.Jedyne co mi przychodziło do głowy to dom chłopaków.Po 15 minutach stałam już przed dużymi drewnianymi drzwiami,zadzwoniłam dzwonkiem nie musiałam długo czekac.Drzwi otworzył mi Niall,od razu się do niego przytuliłam dałam upust moim uczucia.Niall nie pytał o nic tylko mocniej mnie przytulił i wprowadził do salonu w którym siedziała reszta.Gdy mnie zobaczyli nie pytali o nic tak samo jak Niall tylko mnie przytulili dali mi się wypłakać a ja nie mogłam wydusić z siebie ani jednego słowa.Po jakimś czasie uspokoiłam się i zaczęłam i tłumaczyc co się stało.
T:Filip znowu się upił,byłam na niego zła nienawidziłam gdy coś się działo a on jedyne co wtedy umiał robic to się zalac się w trupa.Zaprowadziłam go do salonu i zobaczyłam że ma jakąs kartke,wzięłam ją i wiecie co na niej było-Łzy znowu nie pozwalały mi niczego powiedzieć-było na niej że on ma raka!Rozumiecie to? Kurwa raka!!-zaczęłam krzyczeć nie mogłam się uspokoić,chłopaki nie widzieli co mają zrobić siedzieli nie ruchomo.Jedynie do Louis'a doszło co się naprawdę stało podszedł i mnie przytulił.Nie ukrywam do niego zawsze coś czułam,uwielbiałam jak mnie przytula i jak nazywa 'słoneczkiem',ale to nie był moment na uczucia,najważniejszy był Filip.
Chłopaki pomagali mi przez ten cały okres gdy Filip był w szpitalu,był jak wrak człowieka nie mogłam na to patrzeć chciałam żeby wyzdrowiał,ale niestety szanse były znikome.Przez jakiś czas mieszkałam u chłopaków nie mogłam wracać do pustego mieszkania.Tak naprawdę u chłopaków też mało przebywałam bo całymi dniami siedziałam w szpitalu przy Filipie.Gdy przyszłam do szpitala kierowałam się już bardzo dobrze mi znanym korytarzem otworzyłam drzwi które też już bardzo dobrze znałam.Weszłam po cichu żeby w razie czego go nie obudzić Filipa,ale to co zobaczyłam było jak cios w samo serce.Zobaczyłam puste łóżko,podbiegłam zaczęłam dotykac,że może to tylko mi się wydaje że to przez to zmęczenie,ale to niestety była prawda.Zaczęłam krzyczeć upadałam na podłogę nie mogłam się podniesc zły leciały mi ciurkiem.Po chwili podniosłam się byłam zła,że pojechałam do domu,że nie mogłam z nim siedziec wybiegłam ze szpitala pobiegłam do parku.Siedziałam tak i wpatrywałam się w wode.Sama nie wiem ile to trwało ale dosc długo.Poczułam ciepłe dłonie na moich plecach,nie musiałam się odwracac bo znałam je już bardzo dobrze.Chłopaki usiedli koło mnie przytulili mnie,wiedzieli czego w tej chwili potrzebuje.To oni zajeli się pogrzebem Filipa ja nie miałam na to siły.Od prawie dwóch tygodni siedziałam w łóżku z którego prawie nie wychodziłam.Miałam czas na poukładanie sobie tego wszystkiego.Przez ten cały czas Lou był obok mnie.Wiem że nie powinnam ale zaczynałam się w nim zakochiwac,a może to uczucie już od dawna było,a może to tylko zauroczenie,potrzeba kogoś bliskiego po stacie Filipa...
*Dwa lata pozniej
Dziś stoję przed lustrem w pięknej białej sukni,zakładam welon.Do pokoju wchodzi Niall.
N:Gotowa-Patrzy na mnie z szyderskim uśmieszkiem-Pięknie wyglądasz.-Pokiwałam głową na znak że jestem gotowa.Wzięłam Nialla pod ręke,staneliśmy przed wielkimi drzwiami,w tle usłyszeliśmy melodie zapowiadającą moje wejscie,drzwi się otworzyły naszym ocza ukazali się uśmiechnięci ludzie i mój wybranek Louis obok którego stali Liam,Zayn,Harry i zaraz miał do nich dołączyć Niall.
Stanęłam naprzeciwko Lousia.
Ksiądz-Czy Ty [T.I][T.N] bierzesz sobie Louisa Tomilsona za męża i ślubujesz mu miłosc wiernosc oraz to,że nie opuścisz go aż do śmierci
T:Tak
Ksiądz-A czy Ty Louisie Tomilsonie bierzesz sobie [T.I.][T.N] za żone i ślubujesz jej miłosc wierosc oraz to,że nie opuścisz jej aż do śmierci.
L:Tak
Ksiądz:Ogłaszam Was mężem i żona,możesz pocałować panne młoda-Louis złożył na moich ustach delikatny pocałunek,wszyscy zaczeli bic brawa.To był najszczesliwszy dzień w moim życiu którego nie zapomne do końca życia.Kocham Louisa,ale nigdy nie zapomnie o Filipie
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz